24 marca 2014

Odkopane zapiski...

Dziś przeszukując różne swoje konta odnalazłam tego bloga... Postanowiłam, że będę go kontynuować.
Wiele zmieniło się od czasu mojego ostatniego posta. Jestem w 19 tygodniu ciąży i dopiero odkrywam jak wiele uczuć może kryć w sobie kobieta. Nowe zbliża się wielkimi krokami... Jestem podekscytowana, ale również przerażona. Z jednej strony nie mogę się doczekać, żeby ujrzeć tego małego obywatela, a z drugiej wiem, że już nic nigdy nie będzie takie samo. Obserwuję swój rosnący brzuch i nie mogę wyjść z podziwu jak ciało kobiety może się zmieniać przez jedną małą osóbkę w środku. Ciąża dopiero teraz zaczyna być dla mnie czasem zastanowień i zachwytu, wcześniej była jednym z cięższych okresów w życiu, który spędzałam leżąc, tudzież klęcząc w toalecie. Jedno mogę stwierdzić na pewno: moje dziecko ma charakterek i daje o sobie znać :)
A więc jaki jest stan wyjściowy "nowej" blogowiczki:
- 19 tydzień ciąży i póki co tylko 2kg do przodu ;p
- wspaniały troskliwy mąż, który czasem dusi mnie swoją troską i gdyby mógł posłał by mnie na zwolnienie od początku ciąży
- grupa wspaniałych przyjaciół, z którymi działamy misyjnie w podwarszawskich Markach
- zwariowaną rodzinę dostarczającą nam masy przeżyć
- wiele marzeń i planów, które z każdym tygodniem będą przechodzić próbę codzienności :)
- przede wszystkim jednak relacja z żywym Bogiem, który przez to wszystko mnie przeprowadza :)

22 sierpnia 2011

Ta ostatnia niedziela....

Wariacje szykowania do wyjścia z domu... Śmiech, gwar. Co zjemy na śniadanie? Po wielu pytaniach w końcu wybór pada na kanapki. Zarówno samochodziki siedzące z nami przy stole jak i Bartuś zjedzą to co wujek. Mycie, ubieranie, pakowanie... Wychodzimy. Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele radości przynieść może jazda tramwajem po warszawskich ulicach. Prawie na każdym przystanku padają okrzyki: "Jedzie pociąg! Jedzie!". Uśmiech sam ciśnie się na twarz. Nas już nie cieszą takie małe rzeczy. A może powinny?
Na nabożeństwie pada rekord czasu kazania... Było bardzo ciekawe, choć spokojnie można by uraczyć nas nim przez kolejne dwie niedziele.
Niedziele to czas wspólnych obiadów,  w ogóle to czas wspólny, dzielony z przyjaciółmi. Wybieramy się na pizzę, niedaleko kościoła. Choć wnętrze nie powala, jest proste, skromne i mało klimatyczne, to pizza trzeba przyznać jest bardzo dobra i godna polecenia. Czas na siestę, która również spędzana jest w gronie przyjaciół na naszym kościelnym patio... Relacje... Żadne nie rodzą się same, trzeba o nie dbać, pielęgnować, szanować. Podlewać wodą szczerości i prawdy, wystawiać na słońce wspólnych radości, ale i pozwalać aby deszcz smutku swobodnie na nie spadał. Przede wszystkim jednak potrzebny jest dobry Ogrodnik, który zadba by wszystko zasadzone było na jak najlepszym gruncie...
Wracam do domu. Jestem już trochę zmęczona, myślę o tym co jeszcze zrobię zanim padnę do łóżka i wtedy... Zdaję sobie sprawę, że przez poranną prędkość nie wzięłam kluczy od mieszkania...
"Łukasz nie wzięłam kluczy"... Zawsze dzwonię do niego, bo tylko mój mąż może myśleć jasno, kiedy ja wpadam w panikę... 15min później znajduję się na przystanku, czekając na autobus, który zawiezie mnie na starówkę.
Dostaję smsa od Przyjaciela w odpowiedzi na moje "tragiczne położenie, w którym obecnie się znalazłam": "Pojedziesz do Łukasza do pracy, kupisz sobie dobrej kawy w kawiarni, będziesz spacerować i uśmiechać się do przechodniów. I nie chcę być nie miła, ale czy nie zbliża się okres?" Cóż ja bym poczęła bez ludzi wokół mnie...

20 sierpnia 2011

Małe natchnienia

Ostatnio zostałam natchnięta do gotowania. Oglądając film Julie & Julia nie nadążałam z przełykaniem śliny widząc coraz to nowe dania tworzone przez główne bohaterki. Pomyślałm wtedy, że rzeczywiście jedzenie ma w sobie coś magicznego... Smak, zapach mogą wprawić Cię w tak dobry nastrój. Zapewnie nie jest kłamstwem powiedzenie: "przez żołądek do serca". Porusz moje zmysły a zdobędziesz moje serce ;p Tak więc wrzucam ciekawy i szybki przepis na PIZZE MAKARONOWĄ. Szybka, łatwa i pyszna...

Składniki
- 400 g ugotowanego spaghetti (ze 130 g surowego)
- 1 ząbek czosnku
- 4 jajka
- 1 łyżeczka suszonego oregano
- sól, pieprz
- 4 łyżki oliwy
- 250 g pomidorów
- 300 g mozarelli
- 50 g salami w cienkich plasterkach
- 8 czarnych oliwek (niekoniecznie)
- pół pęczka bazylii (niekoniecznie)

1. W misce rozkłucić jajka, dodać przeciśnięty czosnek, sól, pieprz i oregano. Dodać ugotowany makoron i dobrze wymieszać.
2. Na patelni (śr. 24cm) rozgrzać 2 łyżki oliwy. Makaron podzielić na pół. Jedną część równomiernie rozłożyć na patelni i obsmażać z obu stron na złocistobrązowo. Tak samo usmażyć drugą pizzę z reszty makaronu na pozostałych 2 łyżkach oliwy.
3. Pomidoru umyć, pokroić w cienkie plasterki, wyłożyć na pizze. Na pomidory ułożyć listki bazylii, plasterki salami i na koniec plastremi sera mozarella. Smażyć pod przykryciem 3- 5 minut. Na koniec można udekorować pizze oliwkami i listkami bazylii.
http://www.wielkiezarcie.com/recipe2597.html

Dodaj do tego zapaloną świeczkę, śmiech, szczerość, dobrego kompana do jedzenia i rozkoszuj się chwilą.

pewna opowieść

Opiekujemy się synem naszych przyjaciół. Ciekwe jest jak małe dziecko jest w stanie zmienić dorosłego człowieka. Nagle na nowo odkrywa zapomniany świat dziecka... Bawi się w piaskownicy, wykopuje korytarze, tworzy pociągi z babek piaskowych i nawet kiedy jego podopieczny już dawno zajmuje się czym innym, dorosły nadal "zabawia dziecko". Musiał to być ciekawy obraz... Mały chłopczyk bawiaćy się samochdzikiem z przyczepą, a wokół niego istne szaleństwo. Wujek biega za piłką udając piłkarza, a ciocia buja się na koniku na sprężynie. Hmm... Ale przecież my tylko bawimy się z dzieckiem.
Nie długo uprawgniony urlop. Zdecydowaliśmy się na szaleństwo- jedziemy na Kretę. Mamy zamiar skorzystać z tego wyjazdu maksymalnie. Zwiedzać dzikie okolice, chłonąć słońce, podziwiać morskie dno ciepłego morza, delektować sięmijscowym jedzeniem i upajać się naszą miłością. Często zastanawiam się skąd we mnie tkwi tak wielkie  pragnienie piękna? Kiedyś uciekałam przed wszelkimi formami romantyzmu, piękna. Zawsze twierdziłam, że jest mi to w ogóle niepotrzebne. Ale z czasem, kiedy mury mojego serca zaczęły opadać odkryłam w środku ciekawą postać. Kobietę czułą na piękno, podantną na romantyzm... Dziś moje życie nazwałabym przygodą- piękną przygodą.  Odkąd pozwoliłam Bogu pisać moją historię układa się ona w niesamowitą opowieść.Opowieść o życiu z elementami komedii, dramatu, ale i romantyzmu... Historię przyjaźni, walki o dobro, małżeństwa i mam nadzieję, że kiedyś macierzyństwa...

19 sierpnia 2011

Liczy się każdy dzień...

Jesteśmy po drugiej rocznicy ślubu... Jakiś czas temu zmieniły się moje modlitwy. Stały się bardziej świadome, pełne desperacji człowieka, który zdał sobie sprawę, że bez Boga nic nie może uczynić. Pragnę żyć teraz...Nie wczoraj, nie jutro, ale dziś. Chcę tworzyć nową rzeczywistość każdego dnia, doświadczać piękna każdej chwili. Zdałam sobie sprawę, że miłość może być piękna nieprzerwanie, do końca... Z Boża pomocą, Jego inspiracją, natchnieniem czynienia dla drugiego człowieka dobra, przyjemności, staje się nieopisaną radością. Dochodzisz do momentu, w którym zapominasz o sobie i właśnie wtedy okazuje się, że jesteś najszczęśliwszą osobą na świecie. Czasem niestety wracam na moment do mojego ego, do mojego dbania o własne, duże "ja". momenty te najczęściej boleśnie odczuwa, ten który jest mi najbliższy... Ale moje serce chce walczyć, przede wszystkim jednak chce wierzyć... Wierzyć w  miłość, która nie ustaje, która wszystkiemu wierzy, wszystko zakrywa, wszystkiemu ufa... Miłość, która chce czynić dobro, które chce zmieniać świat. Czy to niemożliwe? Ależ oczywiście, że możliwe dla tego, który ma wiarę. Kiedy zdasz sobie sprawę, że wszystko co posiadasz jest darem, staje się to jeszcze bardziej niesamowite, jeszcze bardziej pełne piękna. Wszystko jest darem... To fakt: życie nie składa się tylko z cudownych i przyjemnych rzeczy, ale są też te, które bolą, które są ciężkie. Skupiając się jednak na nich zawsze będzie tkwił w nas żal, zgorzknienie. Nie patrz na górę swoich problemów. Myśl o widoku, który rozciąga się z jej szczytu. Doceń piękno, które widzisz, słyszysz, czujesz, smakujesz... Doceń ludzi, którzy są wokół Ciebie... Doceń męża i kochaj... kochaj jakby jutra miało nie być, kochaj jakby od tego miało zależeć życie... kochaj tak jak Ty zostałaś ukochana przez Boga...

04 sierpnia 2011

Wdzięczność...

Dzwoni budzik, udaję, że nie słyszę, choć mój mózg zakodował już niestety informację pt. PORA WSTAWAĆ. Z lekko przymkniętymi oczyma kieruje swoje kroki do łazienki. Uwielbiam poranne prysznice, bo tylko one naprawdę mnie budzą. Pora na kawkę i śniadanie. Wyglądam przez okno i... jest piękne słońce wyłania się zza bloku na przeciwko. Dziękuję Ci Boże. Żegnam się z Łukaszem- lubię moment, w którym pomimo swojego zaspania uśmiecha się do mnie co rano i mówi, że mnie kocha.
Zapachy i smaki... Cudowna rzecz, którą dał nam Bóg. Jesteśmy w pizzerii- zapach jest nieziemski. Przez chwilę wyobrażam sobie, że jestem gdzieś we Włoszech. Gwar na ulicy, włoska knajpa, włoskie jedzenie... Polewam bruschette obficie oliwą z oliwek i... o matko przez sekundę dostaję namiastkę szczęścia. Wszystko oddziałuje z taką mocą chyba dlatego, że czas ten dzielę z przyjaciółmi. Jemy, śmiejemy się, snujemy plany na niedaleką przyszłość. W głowie pojawia mi się wdzięczność za dzień, życie, smaki i zapachy... Wyruszamy w drogę wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia. Spacerem przez miasto, między ludźmi, bez pośpiechu, z uśmiechem na twarzy, kawą w ręku, z wyciśnięciem tej jednej chwili maksymalnie. To jeden z takich dni, w których nie ma zmartwień. Tylko czysta wdzięczność za pracę, dom, przyjaciół, rodzinę, za najlepszego na świecie mężczyznę i przyjaciela w jednym- mojego męża... Wieczór jest przyjemny: nie za ciepły, nie za zimny, taki w sam raz. Jak wszystko, kiedy przyjmowane jest z dziękczynieniem.

02 sierpnia 2011

Początki...

Rzucam sobie wyzwanie: pisanie tego bloga. Zawsze marzyłam, żeby coś napisać, a ponieważ jestem zwolenniczką walki o własne marzenia... Będę pisała o życiu zwykłej kobiety: żony, córki, przyjaciółki, o uczuciach, emocjach, które każdej z nas towarzyszą na co dzień. Świat rzucił nam wyzwanie, któremu trudno jest dorównać. Wciąż dręczy nas przekonanie, że albo nie jesteśmy dość dobre- cokolwiek miałoby to znaczyć dla każdej z nas, albo, jesteśmy za dobre, by ktokolwiek mógł  zwrócić nam uwagę. Ciągle dręczy nas przeświadczenie, że czegoś nam brakuje do szczęścia, że coś jest przed nami i dopóki nie odgadniemy co to jest nie osiągniemy spokoju ducha. Problem polega na tym jak ostatnio się przekonałam, że takim myśleniem zabijamy nasza codzienność...
Dzisiejszy dzień rozpoczął się niesamowicie, bo udało mi się wreszcie trafić z ubraniem odpowiednim do pogody. Zawsze zapobiegliwie zakładam cieplejsze rzeczy, po czym jadąc autobusem zastanawiam się czy komuś może być bardziej gorąco niż mi w tej chwili. Ale dziś jest inaczej, jest przyjemnie od samego rana.
W ciągu dnia uzmysławiam sobie jak bardzo kocham mojego męża i jak często jestem dla niego świnią, bo inaczej mojego zachowania nazwać się nie da. A przecież wystarczy po prostu od czasu do czasu trzymać język za zębami. Jak często zdarza Wam się myśleć, że problem leży po waszej stronie? Niezbyt często co? Niestety niejednokrotnie prawdą jest powiedzenie: chcesz zmienić świat- zacznij od siebie. Tak też będę starała się czynić. Chcę całym sercem podobać się mojemu mężowi, ale jeszcze bardziej pragnę podobać się Bogu. Możecie mówić, pisać i myśleć co chcecie, ale to jest waśnie priorytet mojego życia, stąd wiele, a może nawet wszystkie moje wpisy różnić się będą od norm dyktowanych przez dzisiejszy świat. Jestem jednak chrześcijanką i się tego nie wstydzę.
Mam 24lata- tak więc jestem młoda. Od dwóch lat jestem szczęśliwą mężatką i ślub był dla mnie początkiem, a nie jak wielu uważa końcem życia. Mamy swoje małe wynajmowane mieszkanko, z którego jestem bardzo dumna i zadowolona. Dlaczego? Bo jest naszym domem... Bo jest domem otwartym dla innych ludzi. Skończyliśmy w tym roku studia, a więc kolejny etap za nami. Było ciężko, ale było warto. Mamy wspólne marzenia i plany. Ale o tym wszystkim powoli...